Odpowiedzialność za własne życie cz.2

Wiele osób odczuwa czasem potrzebę wspierania się radami innych, potrzebę, żeby KTOŚ im powiedział, co mają zrobić.

System edukacji tego nas właśnie uczy. Polegania na zdaniu innych. Wysłuchiwania tego, co inni mają nam do powiedzenia. Jeśli mamy inne zdanie, najlepiej zdusić je w sobie. Konsekwencje własnego zdania mogą być niemiłe. Może to być na przykład jedynka w dzienniczku. W najlepszym razie minus… z zachowania…

Całe przedszkole, szkołę podstawową, zawodową lub średnią jesteśmy uczeni, że lepiej wie nauczyciel, dyrektor szkoły, ksiądz… Na studiach sprawa trochę się zmienia, bo tam niby można dyskutować. Pod warunkiem, że nie podważasz zdania ważnego i mądrego profesora, który tym jest ważniejszy, im więcej studentów obleje.

Potem przychodzi pierwsza praca. Potrzeba wykazania się. Potrzeba nie tylko zarobienia pieniędzy, ale także udowodnienia sobie i innym, że się coś umie, że jest się wartościowym pracownikiem. Ambicja, chęć awansu…

Niestety do pierwszej pracy niekiedy podchodzimy jak do nauki w szkole. Rolę nauczyciela przejmuje szef, który ma rację. A jemu niekoniecznie zależy na tym, żebyś awansował. Niekoniecznie potrzebne mu Twoje wykazywanie się i Twoja ambicja. Masz robić swoje. Potulnie i bez marudzenia przynosić zyski. Jak będą zyski, to on dzięki temu będzie mógł się wykazać. Jak nie będzie zysków… zawsze ktoś może Ciebie zastąpić na tym stanowisku.

I tak uczymy się nieasertywnego, biernego trwania w nadziei, że to się wszystko kiedyś zwróci, że zostaniemy nareszcie sprawiedliwie potraktowani. Wykonujemy swoją pracę, która najpierw przestaje nam przynosić spełnienie, potem jakąkolwiek przyjemność. Potem jest już tylko źródłem udręki. Niepłatne nadgodziny, poniżające traktowanie, poczucie bycia przedmiotem, trybikiem. Nie wiemy, jak wyjść z tej sytuacji. Jak uciec z tej matni. Ze szkoły przecież „się nie odchodziło”. Wytrzymywało się z zaciśniętymi zębami. A my byliśmy pilnymi uczniami. Tak widocznie trzeba. Taka jest praca. Takie jest życie.

Tak wygląda mechanizm stopniowego zrzekania się kontroli nad własnym życiem:

Jeśli rozglądasz się dookoła i szukasz osoby lub grupy, która jest ZA TO WSZYSTKO odpowiedzialna…

Jeśli narzekasz, marudzisz, nienawidzisz…

Jeśli nie robisz nic, aby to zmienić, albo poddajesz się przy pierwszych trudnościach…

Witaj, wśród ludzi, którzy oddali odpowiedzialność za własne życie.